Przez kilka ładnych lat byłem czynnym internautą. Mój obszar zainteresowań w naturalny sposób lokował się w dziedzinie literatury i tak trafiłem na książkową grupę usenetową, której byłem bardzo „ruchliwym” użytkownikiem. Moja aktywność przejawiała się m.in. w pisaniu krótkich recenzji przeczytanych książek, publikowanych tam pod tagiem [przeczytane]. Jakiś czas później trafiłem na serwis książkowy BiblioNetka, którego ojcami (a raczej matkami) założycielami były osoby w dużej części wywodzące się z grupy pl.rec.ksiazki. Tam również pisywałem recenzje, które miały swoich zadeklarowanych fanów.
Napisałem ich 75. Były publikowane w latach 2004-2009 przede wszystkim w usenecie, na grupie pl.rec.ksiazki (tam najwięcej), a także w BiblioNetce oraz na blogu literackim „Ja, woy” na portalu Onet.pl. Woy to był (i jest) mój tradycyjny nick internetowy; mam wrażenie, że lepiej jestem z nim identyfikowany, niż ze swoim osobistym imieniem i nazwiskiem. Ujawniam się tu oficjalnie, choć pewnie już dla nikogo, kto mnie zna od tej strony, nie jest to żadną tajemnicą.
Prawie wszystkie teksty ukazały się na grupie usenetowej (73), gdzie jednak nie zawsze były dziełem skończonym i nadającym się do prawdziwej publikacji. Te odpowiednio zredagowane oraz uznane przeze mnie za godne zaszczytu publikowałem w bardziej reprezentacyjnych miejscach, czyli głównie w BiblioNetce. Takich było 27. Kolejne porządne, w ilości 21, znalazły miejsce na blogu. Reszta to gorący, często pisany na kolanie, tuż po lekturze, zapis wrażeń, zaczyn dyskusji. A bywały dyskusje na prk, bywały… Ale to przeszłość, dziś ta grupa ledwie dycha, co mnie martwi, bo jak nigdzie indziej odpowiadał mi klimat i ludzie. Jak głosi Google, woy to był jeden z najbardziej aktywnych userów prk. Tylko TRad mnie przewyższał ilością postów, ale TRad na wszystkich grupach, gdzie się udzielał, przewyższał aktywnością wszystkich. Nie potrafię dziś tego zważyć, ale mam subiektywne i niczym poza intuicją niepodparte wrażenie, że te dyskusje odegrały niebagatelną rolę w moim powrocie do pisania. Obudziłem się.
Czy recenzje te mają jakąś wartość pozasentymentalną? Nie mnie oceniać. Mnie prywatnie cieszy, że na przykład moje krytyczne zdanie o twórczości Masłowskiej przez dłuższy czas było punktem odniesienia i źródłem cytatów dla piszących o niej, gdy zapragnęli podać przykłady kontrowersji, jakie w internecie wzbudziła twórczość owej pisarki. Jest ta recenzja i tu, można sobie przeczytać, bo mimo upływu czasu i umocnienia piedestału, zdania nie zmieniłem.
Obecnie recenzji nie pisuję. Ostatnią tu zamieszczoną, na temat Prousta, popełniłem w roku 2009. Straciłem jakoś motywację, i do recenzowania, i do udzielania się publicznego w sieci w ogóle. Blog Powoyowisko wprawdzie istnieje, jest na nim kilka świeższych tekstów z lat 2011-2015, ale do regularnego publikowania nie mam serca. Myślę jednak, że nie jest to jednak moje ostatnie słowo, Internet kusi i nie jest wykluczone, że znów go reaktywuję i woy-recenzent powróci. Wszystko w swoim czasie.
Wszystkie publikacje, po drobnych korektach redakcyjnych, umieściłem chronologicznie, jak powstawały, pod zakładkami z poszczególnych lat. Innego sposobu na upublicznienie tego obszernego materiału nie widzę. Do poszczególnych zestawów recenzji można dostać się poprzez zakładki w menu. Miłego czytania.