Napisałem…

Chciałbym się tu pokazać od reprezentacyjnej, czyli dobrej strony. Moje książki są z różnych półek. Te pierwsze, z dylogii „Dzieje Loinu”, to fantasy, a szczycę się, że „Wieża Życia” była w Polsce jedną z pierwszych powieści tego gatunku. Jako że to mój debiut rynkowy, mam do niej sentyment i wybaczam wiele grzechów, nieodłącznie towarzyszących każdemu, kto zaczyna. „Ayantiall” uważam za znacznie lepszy i boleję, że nie znalazł odpowiedniego miejsca u czytelników. Na nim też kończy się moja przygoda z kanoniczną fantastyką. „Zapach trzciny”, książka, dzięki której trochę więcej o mnie usłyszano, jest pierwszą ulokowaną w literackim mainstreamie, choć od fantastyki, od swego rodzaju realizmu magicznego, uwolnić się zupełnie nie zdołałem. Zresztą takie fantastyczne ślady zostawiam świadomie i są one obecne również w następnych, powstających później tekstach. Chyba nie potrafiłbym pisać tak zupełnie realistycznie, zawsze gdy piszę, nachodzi mnie chochlik fantazji i kusi. Napisz co odjechanego, napisz… Przeważnie ulegam.

Można tu poznać moje książki wydane. O właśnie wydawanych i dopiero pisanych, a także o tekstach niewydanych można poczytać gdzie indziej.

 

”Wszystkie nieba”
(edycja papierowa)

Po licznych perturbacjach w styczniu 2018 wydawnictwo Videograf wypuściło na rynek papierową wersję powieści „Wszystkie nieba”. W ten sposób mam już komplet, ponieważ od października  2017 dostępny jest audiobook, ciągle funkcjonuje też wydany przez Koobe ebook. Zgodnie z umową wkrótce prawa do ebooka również przejdą na Videograf, z czego, myślę, wydawnictwo skorzysta. Należy mieć teraz nadzieję, że powieść otrzyma promocję, na jaką chyba zasługuje, a którą mi wydawnictwo od początku obiecywało. Dotychczasowe reakcje i oceny czytelników pozwalają myśleć pozytywnie, oby się spełniło.

Na marginesie chciałbym zauważyć, że tak jak pechowy dla książki był sam cykl wydawania, tak szczęście wyjątkowe mam do grafików. Zarówno ebook w Koobe, jak i teraz edycja Videografu mają piękne, doskonale oddające treść i klimat powieści okładki. Bardzo za to plastykom dziękuję. Myślę, że ich dzieła spodobają się nie tylko mnie. Jak się często mówi, dobra okładka to połowa sukcesu książki. Nie wiem, czy zawsze, w tym jednak przypadku może stać się to prawdą.

„Pora chudych myszy”
Różne życiowe przyczyny spowodowały, że zmuszony byłem zmniejszyć intensywność pisania, stąd dopiero dziś, w marcu 2016, ujrzał światło dzienne kolejny mój tekst. Tym razem postanowiłem zmierzyć się z gatunkiem całkowicie mi obcym, czyli z thrillerem. I jak to u mnie, wyszło coś z pogranicza: trochę kryminał, trochę thriller, a moje ulubione wątki magiczne sprawiły, że i horroru sporo w tym jest. Jest też przede wszystkim dużo Śląska, takiego, jakim go widzę, mieszkając tu od wielu lat. Jest górnictwo, jest ślunsko godka, z której jestem tym bardziej dumny, żem przecież zaledwie „krzok” i śląski język znam tylko z osłuchania. A tu mi rodowici Ślązacy komplementy prawią i co najwyżej drobiazg jakiś gramatyczny wytkną. To cieszy, bowiem wiarygodność językowa jest jedną z rzeczy, na których mi w moich tekstach zależy.
Książka jest chyba wszędzie, w wersji papierowej, jako ebook i audiobook, szczególnie w internecie. Jest też sporo o niej, jeszcze nigdy nie napisano o żadnej z moich powieści tak wiele i tak dobrze, o czym można się przekonać w innej zakładce tej strony.
„Spowiednik rzeczy”

„Spowiednik” jest drugim z tekstów, którym sympatyczni wydawcy z Koobe umożliwili zaistnienie w formie cyfrowej. Losy powieści były podobne do losów „Wszystkich nieb”. Oba teksty znalazły się w szufladzie w postaci skończonej w tym samym czasie, decyzja co do obu zapadła więc równocześnie. I tak zaoferowałem czytelnikom dwie powieści naraz, co jest także z mojej strony eksperymentem, nie wiem bowiem, czy siła rażenia podwójnej promocji jest dwukrotnie większa, niż każdego tekstu z osobna. Jest „Spowiednik rzeczy” historią radykalnie odmienną od poprzedniczki, zarówno w formie, jak i podnoszonych treściach. Nieźle się więc chyba uzupełniają, a mnie pokazują jako twórcę, który pisze na różne kopyta i włożyć się do jednej przegródki nie da :).

Książka jest do nabycia w księgarni ebooków Koobe.pl, link poniżej:

Serwis Koobe.pl, „Spowiednik rzeczy”, ebook

 Wydawnictwo, z okazji mojego debiutu w ich serwisie ebookowym, przygotowało bardzo efektowną i zawierającą wiele informacji o mnie i moich książkach, stronę promocyjną. Szczerze zapraszam, tu jest jej adres:
„Wszystkie nieba”

Perypetie powieści „Wszystkie nieba” są doskonałym świadectwem aktualnej sytuacji na rynku wydawniczym w naszym kraju. Jest to tekst niełatwy, pisząc go miałem więc świadomość, że wydawnictwa będą podchodzić do niego jak przysłowiowy pies do jeża. Ku mojemu zdziwieniu aż pięć z nich odniosło się do mojej propozycji pozytywnie, a dwa wręcz entuzjastycznie. Z tymi dwoma doszedłem nawet do etapu rozmów na temat promocji, terminów itp. W obu przypadkach brakowało już tylko jednego malutkiego elementu: ostatecznej decyzji szefa. Czekałem na tę decyzję i czekałem i tak minęły dwa lata. Wydawnictwa przestały się odzywać, uznałem więc, że nie ma już co się łudzić, zwłaszcza że w międzyczasie powstał „Spowiednik rzeczy”, z którym wiązałem nowe nadzieje, o czym wyżej. Przypadkiem natrafiłem na strony serwisu ebookowego Koobe.pl z Krakowa, który wystąpił z interesującą propozycją dla autorów w sytuacji podobnej do mojej. Propozycja polegała mianowicie na ofercie wydania powieści w normalnym trybie, bez żadnego współfinansowania, które w moich oczach zawsze stawia pisarza w dwuznacznej sytuacji. Różnica była w medium publikacji: książka ukazałaby się w ebooku. Po długim wahaniu zdecydowałem się – i oto są. Na wersję papierową przyjdzie czas, droga jest otwarta, a szlak informacyjny w stronę czytelnika przetarty przez Koobe. Tymczasem zapraszam do lektury na ekranie.

„Wszystkie nieba” można kupić w księgarni Koobe.pl, oczywiście jako ebook. Poniżej link:

Serwis Koobe.pl, „Wszystkie nieba”, ebook

„Zapach trzciny”

Zapach trzciny ukazał się nakładem Wydawnictwa Semper w roku 2007. O treści nie ma co się rozwodzić, w zakładce „Inni o mnie” jest kilka recenzji, których autorzy robią to lepiej. Od siebie chciałbym tylko podkreślić, że wbrew obiegowej opinii nie jest to pamiętnik ani biografia. Bohaterowie są z reguły wymyśleni, a jeśli nawet mają pierwowzory w rzeczywistości, to są pozniekształcani i w większości zupełnie do siebie niepodobni. Ktoś ładnie napisał, że jest to pamiętnik emocjonalny. To określenie mi odpowiada. Bo chociaż ludzi powymyślałem i pozmieniałem, to klimat i emocje tamtych lat starałem się wydobyć z pamięci i przenieść na papier. Z rozmów z ówczesnymi przyjaciółmi wiem, że się udało.

Poniżej fragment na zachętę. Nie wiem, czy najładniejszy, mnie, gdy go czytam, dotąd biegają mrówki po karku. Ot, siła nostalgii.

„Zapach trzciny” – koncert w piwnicy

Książkę można kupić prawie wszędzie, z Empikiem i Merlinem na czele. Ja z przyczyn partykularnych promuję kupowanie w sklepie firmowym wydawnictwa, czyli tu:

Sklep wydawnictwa „Semper”, „Zapach trzciny”

Dzięki współpracy moich wydawców: Sempera i Koobe, „Zapach trzciny” został udostępniony także w postaci ebooka. Można go nabyć tu:

„Ayantiall”

„Ayantiall” to druga część cyklu „Dzieje Loinu”. Pierwszą była „Wieża Życia”, o której jest poniżej. Cykl zamierzony na trzy powieści, każda miała być o innej zamieszkującej Loin rasie istot rozumnych. „Wieża Życia” o valach, „Ayantiall” o eneikach. O tornach miała być książka trzecia, której nie ma i nic nie wskazuje, że będzie. Zamiast trylogii mamy więc dylogię albo duptyk, jak mawiał w takich przypadkach znany skądinąd Jan Wołek. W mojej ocenie jest „Ayantiall” powieścią dojrzałą, przemyślaną i w ogóle lepszą od swej poprzedniczki i pechowi zawdzięcza, że poza mną stosunkowo niewiele osób miało szansę się o tym przekonać. „Ayantiall” nie zdążył zostać wydany po napisaniu, czyli na początku lat 90., bowiem upadł KAW – wydawnictwo, które miało go już w drukarni. 14 lat później wydałem go sam, w swoim wydawnictwie, które jednak było zbyt biedne, by podołać potrzebom marketingowym, i sprawa spaliła na panewce. W efekcie stał się białym krukiem, możliwym do wypożyczenia w sporej części bibliotek, lecz na rynku niedostępnym, nawet w antykwariatach. Gdyby więc ktoś zapałał chęcią nabycia, to informuję, że jeszcze mi go trochę zostało. Ostąpię po kosztach. Kontakt mailowy znajduje w odpowiednim miejscu niniejszej witryny.

A jaki jest „Ayantiall”? Może przybliży to zamieszczony tu spory fragment:

„Ayantiall” – fragment

Dla zachęconych przygotowałem wspólnie z wydawnictwem Koobe prezent. Oto „Ayantiall” w ebooku, w całości, za cenę 0,00 zł:

„Wieża Życia”

Oficjalny mój debiut jako pisarza stał się w roku 1991. Piszę „oficjalny”, bo tak naprawdę debiutem była chyba nowelka „Powrót”, zakwalifikowana do druku w roku 1985. Niestety, nie zdążyła się ukazać, wydawnictwo KAW nie doczekało zawartego w umowie terminu druku. Tak więc zadebiutowałem wówczas jedynie we własnym mniemaniu i oczywiście poczułem się Pisarzem, choć świat nic o mnie nie wiedział. Dowiedział się dopiero w roku 1991, za sprawą tegoż wydawnictwa KAW, które wydało wówczas powieść „Wieża Życia”. Jak wyglądał ówczesny cykl wydawniczy, niech zaświadczą losy tej powieści: napisałem ją w roku 1987 i w tymże roku została zakwalifikowana do wydania. Niefortunny okres wybrałem sobie na debiut. Właśnie się w Polsce zaczynał kapitalizm, a z nim wilcze prawa rynku, także wydawniczego. Książka stała się towarem i w dodatku nieszczególnie poszukiwanym. Nakłady spadły drastycznie, czego KAW nie przewidział, wydając mnie radośnie w 20 tysiącach egzemplarzy. Nie trzeba mówić, że większość tego poszła na przemiał, kto wówczas był w stanie tyle sprzedać debiutanta? Zaszkodziło to oczywiście drukowanemu właśnie „Ayantiallowi”, którego zdjęto z maszyn tuż przed ostatecznym składem. Ale „Wieża Życia” zdążyła i w rezultacie do dziś otrzymuję miłe listy od dawnych czytelników. Niektórzy z nich są dziś nawet prominentami w branży wydawniczej, o czym dowiedziałem się z sympatycznego (w połowie) maila, w którym szef wydawnictwa, dziękując mi za „Wieżę…”, którą pacholęciem czytał, z ubolewaniem odrzucił którąś z moich następnych propozycji. Ale taki dziś los pisarza – pukać trzeba wytrwale i do wielu drzwi. A sentyment do przeszłosci nie każde z nich otwiera.

Dla ciekawych jakości mojego debiutanckego pióra zamieszczam tu mały fragment powieści:

„Wieża Życia” – fragment

„Wieża Życia” istnieje więc na rynku już 20 lat. W roku 2005 doczekała się drugiego wydania. Doczekała sie też uznania piratów, krążą po sieci zeskanowane z niej ebooki. Skoro więc już wyciekła do narodu, uznałem, że nie ma powodu, bym ją trzymał dla siebie. Zamieszczam tu, jako bonus dla mych wiernych fanów, pełną wersję „Wieży Życia” do ściągnięcia, czyli oficjalny ebook z moim osobistym błogosławieństwem. Niech się Wam czyta, tym lepiej, że legalnie :).

„Wieża Życia” – ebook

…i w formacie ePUB (tylko do ściągnięcia):

„Wieża Życia” – ebook

Darmowy ebook „Wieży”, dzięki uprzejmości wydawnictwa Koobe, można ściągnąć także z ich księgarni, w różnych formatach oraz znacznie lepszej jakości edytorskiej. Link poniżej:

Back to Top